sobota, 10 września 2011

sleepover, zakupy, mecz, mecz i mecz!

Ale ten tydzień zleciał! Czas mi tu strasznie szybko mija! Wczoraj minął miesiąc odkąd tu jestem. Zostało już tylko 9 miesięcy.. No, ale może w końcu napiszę co u mnie.
(4.09), poszłam do kina z host sis na "Apollo 18", potem pojechałam na nocowanie do koleżanki z  drużyny. Szczerze mówiąc żadna rewelacja, ale może to dlatego, że wcześnie dosyć spać poszłyśmy, bo musiałyśmy wstać po 5, żeby się na trening wyrobić :p Po treningu wróciłam do domu żeby wziąć szybki prysznic, ogarnąć się i potem pojechałam do centrum handlowego z host mamą i siostrą. Trochę się rozczarowałam, bo kupiłam tylko 4 rzeczy w Forever 21, w tym jedna bluzka - „nic specjalnego”, więc chyba ją zwrócę i następnym razem obejdę wszystkie sklepy w mall, a nie tylko kilka (na więcej nie było czasu), bo po 14 musiałyśmy wrócić do domu, żeby przyszykować jedzenie, bo rodzina na grilla miała wpaść. Dosłownie co kilka dni mamy grilla :O (Muszę się ogarnąć z tym jedzeniem, bo przytyć tu nie trudno, nawet jak się uprawia sport i chodzi na treningi codziennie!) We wtorek, miałam swój pierwszy mecz ze szkołą w Valley Center. Niestety po wyjściu ze szkolnego autobusu, trenerka Boden oznajmiła mi, że muszę dziś i we czwartek grać z Junior Varsity, bo okazało się, że potrzebują jakieś papierki potwierdzające to, że jestem na wymianie z danej fundacji bla bla bla.. Ciągłe komplikacje, masakraaa! W środę wieczorem, znowu przyszła rodzinka, tym razem na pizze, tort i lody, bo Jason miał urodziny w zeszły piątek. Przyszli, zjedli, dali prezenty i poszli :p Szczerze, to bardzo lubię te rodzinne spotkania, oprócz tego, że się na nich przejadam, to jest bardzo fajnie, miła atmosfera, wszyscy bardzo sympatyczni, można pogadać itd.. We czwartek mieliśmy lekcje do 12.05 (bo wieczorem był „Back To School Night” – zebranie dla rodziców), więc pojechałam z czterema dziewczynami z drużyny na lunch, a potem musiałyśmy wrócić do szkoły, bo o 13.45 trzeba było jechać na kolejny mecz ze szkołą z Rancho Bernardo :) Dojechałyśmy na miejsce, Varsity miały grać jako pierwsze, a ja z JV po nich. Okazało się jednak, że mecze zostały przesunięte i Varsity gra dopiero o 17, czyli wyszło na to, że JV zacznie grać dopiero o ok. 19. Nawet nie wiecie jaka byłąm wkurwiona! Na cały świat! Bo w domu byśmy były po 21 dopiero, a na następny dzień miałam mieć wielki test z governmentu, a się nawet nie zdążyłam pouczyć. Na szczęście okazało się, że jednak JV grają pierwsze, po 16 :) Grałam w drugiej połowie i tym razem podobało mi się bardziej, myślę, że dobrze mi poszło, nawet trenerka Hernandez i dziewczyny mówiły, że dobrze grałam :p Niestety nie wygrałyśmy, ale też nie przegrałyśmy, tak jak za pierwszym razem.. Po naszym meczu dowiedziałyśmy się, że nie ma prądu od San Diego County, przez Orange County, aż po Arizonę :O i jak wracałyśmy do domu, było ciemno na ulicach, bo światła nie działały, nic.. ze szkoły odebrała mnie Marie z Nicole, zjadłam zimną kolację po ciemku, bo wiadomo mikrofalówka nie działała :p a potem dowiedzieliśmy się, że nie ma lekcji w piątek! Łiii! Byłam strasznie szczęśliwa! 3dniowy łikend znowu? Czemu nie? Ale mecz footballu odbył się i o 16 przyszłam pomagać w snack barze, po 21 wyszłam stamtąd z darmowym popcornem <3 i poszłam znaleźć host rodziców. Znów bardzo zmarzłam! Serio! W dzień upał, a wieczorem strasznie zimno! W domu byliśmy ok. 22. A jakie plany na dziś i jutro? Nie wiem.. zaraz idę do ogródka się opalać, potem może jakieś lekcje, a wieczorem się pomyśli :)





































Tęsknie troszkę! :*

2 komentarze:

  1. Ja też troszkę tęsknie! :D ale masz tam super fajnie więc ciesz się tym a Polską się jeszcze zdążysz nacieszyć :D ja coraz bardziej zazdroszczę Ci! :D Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszcze Ci! jestem wielką fanką. pamiętaj korzystaj z tej szansy w 100000% baw się dobrze.

    a gdybyś znalazła chwilkę i mogła odpowiedzieć na kilka moich pytań, byłabym wdzięczna mój mail - qianli@wp.pl

    pozdrawiam Nika ;)

    OdpowiedzUsuń