piątek, 30 września 2011

szkoła, homecoming & spotkanie z wymieńcami

Rzadko piszę, bo w sumie nie ma o czym. W ciągu szkolnego tygodnia – monotonia, ciągle to samo: Pobudka o 6.10, szkoła od 7.30 do 14.20, po szkole na chwilę do domu, potem trening od 15 do 17, szybki prysznic, lekcje, kolacja, nauka, sen.. i tak w kółko. Jestem przemęczona codziennymi treningami, także hokej nie sprawia mi już takiej radości jak to było na samym początku. Szczerze to nie mogę doczekać się już listopada, bo będzie koniec sezonu! Ciągła nauka do testów, quizów, odrabianie lekcji sprawia, że do szkoły chodzę niechętnie, z przymusu.. Zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam. Inni uczniowe z wymiany z zeszłych lat, mówili, że straszny luz jest w szkole, że jest zajebiście, więc byłam nastawiona na coś takiego. Niestety zakuwam tu więcej niż w Polsce :c Dopiero niedawno dowiedziałam się, że jeśli mam government to nie muszę mieć historii, a oczywiście mam i to i to, żeby być w drużynie hokeja, wcale nie muszę mieć wfu, a mam! Dlatego dziś na lunchu poszłam do mojej counselor w tej sprawie. Tylko się bardziej zdenerwowałam jak mi powiedziała, że nie zmieni mi nic, bo niby czemu miałaby to zrobić, mimo iż jest wolne miejsce na plastyce, podczas mojego wfu! Powiedziała, że historie też będę mieć dalej, bo TAK i koniec. Nienawidzę tej baby! Myślę, że napiszę do mojej koordynatorki, może trochę ich przyciśnie i coś się uda jednak zrobić. Serio, chciałam mieć fajny, luźny rok tutaj w amerykańskiej szkole, a jak na razie to niezbyt mi się to wszystko podoba. Z ludźmi też strasznie trudno się zakolegować, no ale dalej mam nadzieję, że będzie lepiej i lepiej. Na szczęście weekendy są o wiele ciekawsze :) i listopad zapowiada się świetnie! Po 1. sezon hokeja się skończy, więc będę miała więcej czasu dla siebie po szkole. Po 2. 3-dniowa wycieczka do Los Angeles z innymi exchangeami na początku miesiąca. Po 3. Wypad do Vegas z host rodzinką na Thanksgiving! Cholernie nie mogę się doczekać!
W sobotę (24.09) miałam homecoming. Więcej zabawy było w samym szykowaniu się, na sesji zdjęciowej w parku, na obiedzie w Mike’s BBQ, niż na samym homecomingu. Przeraziłam się jak na własne oczy zobaczyłam jak amerykanie tańczą :O nie można tego inaczej opisać niż seks na parkiecie. Głupio się na mnie patrzyli, kiedy tańczyłam po swojemu, ale cóż, nie jestem osobą, która się podporządkowywuje do wszystkiego.
Następnego dnia, razem z host mamą, host rodzeństwem i kolegą mojego młodszego brata, pojechaliśmy do Poway, nad jezioro, na spotkanie CHI z obszaru San Diego. Poznałam trochę więcej exchangeów, niż na pierwszym meetingu :) Miło spędziliśmy czas, graliśmy w siatkówkę, wynajęliśmy rowery wodne i pływaliśmy po jeziorze. Było bardzo fajnie! Myślę, że te spotkania powinny być o wiele częściej! Poza tym to ciągle szkoła, ale dziś mieliśmy mecz z Mission Vista, i wygraliśmy 5 do 1! Więc super i chyba dzięki tej wygranej nie mamy jutro treningu! Jeeeej! Nie mam jeszcze konkretnych planów na weekend, może jakaś impreza, może wybiorę się na spacer po okolicy, ale na pewno zrobię placki ziemniaczane na obiad w ten weekend! Taką mam na nie ochotę, że sobie sprawy nie zdajecie nawet! Poza tym to host sis, nadal mnie wkurza swoim bałaganiarstwem i gadaniem, ale jakoś sobie ją ustawię pomału. Oczywiście tęsknie za domem i najbliższymi, ale nie jest to jakieś homesickness, ani nic w tym stylu :) Jednak fajnie by było gdybym miała tu ze sobą kilka osób z Polski! 
Dodaję jeszcze kilka zdjęć z MUD SPORTS i z ICE-BLOCKING (zjeżdżanie z góki na wielkiej kostce lodu!)

więcej zdjęć dodam niedługo :*

sobota, 10 września 2011

sleepover, zakupy, mecz, mecz i mecz!

Ale ten tydzień zleciał! Czas mi tu strasznie szybko mija! Wczoraj minął miesiąc odkąd tu jestem. Zostało już tylko 9 miesięcy.. No, ale może w końcu napiszę co u mnie.
(4.09), poszłam do kina z host sis na "Apollo 18", potem pojechałam na nocowanie do koleżanki z  drużyny. Szczerze mówiąc żadna rewelacja, ale może to dlatego, że wcześnie dosyć spać poszłyśmy, bo musiałyśmy wstać po 5, żeby się na trening wyrobić :p Po treningu wróciłam do domu żeby wziąć szybki prysznic, ogarnąć się i potem pojechałam do centrum handlowego z host mamą i siostrą. Trochę się rozczarowałam, bo kupiłam tylko 4 rzeczy w Forever 21, w tym jedna bluzka - „nic specjalnego”, więc chyba ją zwrócę i następnym razem obejdę wszystkie sklepy w mall, a nie tylko kilka (na więcej nie było czasu), bo po 14 musiałyśmy wrócić do domu, żeby przyszykować jedzenie, bo rodzina na grilla miała wpaść. Dosłownie co kilka dni mamy grilla :O (Muszę się ogarnąć z tym jedzeniem, bo przytyć tu nie trudno, nawet jak się uprawia sport i chodzi na treningi codziennie!) We wtorek, miałam swój pierwszy mecz ze szkołą w Valley Center. Niestety po wyjściu ze szkolnego autobusu, trenerka Boden oznajmiła mi, że muszę dziś i we czwartek grać z Junior Varsity, bo okazało się, że potrzebują jakieś papierki potwierdzające to, że jestem na wymianie z danej fundacji bla bla bla.. Ciągłe komplikacje, masakraaa! W środę wieczorem, znowu przyszła rodzinka, tym razem na pizze, tort i lody, bo Jason miał urodziny w zeszły piątek. Przyszli, zjedli, dali prezenty i poszli :p Szczerze, to bardzo lubię te rodzinne spotkania, oprócz tego, że się na nich przejadam, to jest bardzo fajnie, miła atmosfera, wszyscy bardzo sympatyczni, można pogadać itd.. We czwartek mieliśmy lekcje do 12.05 (bo wieczorem był „Back To School Night” – zebranie dla rodziców), więc pojechałam z czterema dziewczynami z drużyny na lunch, a potem musiałyśmy wrócić do szkoły, bo o 13.45 trzeba było jechać na kolejny mecz ze szkołą z Rancho Bernardo :) Dojechałyśmy na miejsce, Varsity miały grać jako pierwsze, a ja z JV po nich. Okazało się jednak, że mecze zostały przesunięte i Varsity gra dopiero o 17, czyli wyszło na to, że JV zacznie grać dopiero o ok. 19. Nawet nie wiecie jaka byłąm wkurwiona! Na cały świat! Bo w domu byśmy były po 21 dopiero, a na następny dzień miałam mieć wielki test z governmentu, a się nawet nie zdążyłam pouczyć. Na szczęście okazało się, że jednak JV grają pierwsze, po 16 :) Grałam w drugiej połowie i tym razem podobało mi się bardziej, myślę, że dobrze mi poszło, nawet trenerka Hernandez i dziewczyny mówiły, że dobrze grałam :p Niestety nie wygrałyśmy, ale też nie przegrałyśmy, tak jak za pierwszym razem.. Po naszym meczu dowiedziałyśmy się, że nie ma prądu od San Diego County, przez Orange County, aż po Arizonę :O i jak wracałyśmy do domu, było ciemno na ulicach, bo światła nie działały, nic.. ze szkoły odebrała mnie Marie z Nicole, zjadłam zimną kolację po ciemku, bo wiadomo mikrofalówka nie działała :p a potem dowiedzieliśmy się, że nie ma lekcji w piątek! Łiii! Byłam strasznie szczęśliwa! 3dniowy łikend znowu? Czemu nie? Ale mecz footballu odbył się i o 16 przyszłam pomagać w snack barze, po 21 wyszłam stamtąd z darmowym popcornem <3 i poszłam znaleźć host rodziców. Znów bardzo zmarzłam! Serio! W dzień upał, a wieczorem strasznie zimno! W domu byliśmy ok. 22. A jakie plany na dziś i jutro? Nie wiem.. zaraz idę do ogródka się opalać, potem może jakieś lekcje, a wieczorem się pomyśli :)





































Tęsknie troszkę! :*

niedziela, 4 września 2011

...

Przyszedł czas żeby napisać coś nowego prawda? Noto tak, od kiedy zaczęłam chodzić do szkoły, czas zaczął mijać bardzo, bardzo szybko. Byłam tylko na jednym treningu hokeja na trawie i po tym jednym dostałam się do drużyny VARSITY. Wiadomo, że nie przez moje niesamowite umiejętności, bo jak to można było stwierdzić po jednym razie, ale trenerki postanowiły wziąć mnie do drużyny, abym miała jakieś ciekawe doświadczenie związane z moim pobytem tutaj :) Muszę przyznać, że z treningu na trening, szło mi coraz lepiej, chcę się uczyć, bo ten sport jest zajebisty! We wtorek (6.09) mam pierwszy mecz w Valley Center! Musimy wyjechać o 13.45, więc godzinę WF’u opuszczę, ale to dobrze, bo ten WF to jakaś porażka.. Ostatnio nie działo się za wiele, bo jak już wspomniałam ciągle szkoła i szkoła, dużo zadają u mnie, więc często jest tak, że wracam po treningu po 17 do domu, odrabiam lekcje, jem dinner z rodziną, robię dalej lekcję, idę się wykąpać, znów lekcje i spać. Także na leniuchowanie przed TV nie mam za dużo czasu. Ale tydzień temu (27.08) pojechałam na plażę Cardiff razem z Jasonem i kolegami, było super, oprócz tego, że prawię się nie utopiłam przez te ogromne fale! ;p 2 dni temu (2.09) Jason miał 18 urodziny i pierwszą gre footballu w tym sezonie, więc poszłam z host rodzicami i rodzeństwem. Dla nich to naprawdę jest wielkie wydarzenie. Było jak na prawdziwym meczu, śpiewali hymn, była orkiestra, cheerleaderki, jakiś inny zespół, który z flagami tańczył, były sprzedawane różne przekąski, kupiłam sobie lemoniadę i popcorn za 1$ (popcorn w kinie kosztował mnie 7$!!! dla porównania). Spotkałam kilka znajomych, w tym Natalie z drużyny, z którą spędziłam drugą połowę meczu, jest strasznie głośna, szalona, ale przemiła! :) Jessie, z którą mam historię, angielski i jest bramkarzem w field hokeju spotkałam jako szkolną maskotkę, w stroju kuguara hahaha! (Nie mam zdjęcia niestety, ale następnym razem zrobię!) Dziś idę do niej na swój pierwszy sleep over, będzie tam też Natalie i jeszcze jedna dziewczyna z drużyny! Muszę powiedzieć, że reszta dziewczyn tylko na początku była mną zainteresowana, a teraz to zlały kompletnie, ale trudno. W tej szkole jest tyyle uczniów, że przez ten rok za pewne poznam jeszcze dużo dużo fajnych ludzi :) Aa! Muszę powiedzieć, że na Governmencie mam dwóch łaaaaaaaaaaaaaaadnych chłopaków! <3 i jednego spotkałam na meczu, ale niestety się tylko uśmiechnął do mnie, nic więcej. Niech w końcu zagada coś nooo! ;D W poniedziałek jest Labor Day, więc nie ma szkoły, ale ja mam trening o 6.30!!! :O Bo trenerka stwierdziła, że nie możemy mieć 3 dni wolnego przed pierwszym meczem. Ale za to później jadę na zakupy z host mamą i Nicole chyba, więc się jaram strasznie! W końcu coś sobie kupię, pewnie cały dzień spędzę w Forever 21! Wczoraj też (3.09) przyszli znajomi na grilla do mojej host rodziny i było bardzo fajnie! Dziś pouczę się trochę, bo w następnym tygodniu mam aż 3 duże testy, z hist, gov i ang., To chyba tyle. Myślę, że nie będę opisywać wszystkiego aż tak szczegółowo, jak w poprzedniej notce, bo to nie ma sensu, i tak wolicie obejrzeć zdjęcia przecież, niż czytać nie wiadomo ile :)