wtorek, 27 marca 2012

(za) długo...

Taak.. prawie 4 miesiące nic nie pisałam. Smutne to, chciałam mieć jak najwięcej wspomnień, a blog miał na celu je zatrzymać. Mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno by odtworzyć część :) Do powrotu do Polski zostało mi tylko 70 dni! Ten czas tak szybko mija, już za moment będę się żegnać z przyjaciółmi i host rodziną tutaj i  witać z rodzicami i siostrą na lotnisku w Berlinie! Na pewno będzie ciężko opuścić miejsce, w którym spędziło się rok życia, ale nie można się smucić, bo wiem, że wrócę tu jeszcze!
W styczniu pojechałam z hostami do San Diego, pochodzić przy Mission Beach, podobało mi się, ale myślę, że byłoby lepiej  pojechała tam ze znajomymi kiedy zrobi się cieplej.






15 stycznia Alex wyprawiał swoje 17-ste urodziny, spędziliśmy fajne czas, mimo, że w niedużej grupie.
28 stycznia byłam na innych urodzinach. Tym razem mój host kuzyn Brandon kończył 6 lat :)
5 lutego odbył się Super Bowl - finałowy mecz o mistrzostwo futbolu. Jest to nieformalne święto narodowe, w którym rodzina i przyjaciele spotykają się w domach, organizują przyjęcia z tej okazji i... jedzą na potęgę! Ja spędziłam ten dzień z Nico w parku, a potem poszliśmy oglądać mecz to jego host dziadków.
 Tydzień później poszłam z nim na przedwalentynkową randkę i było cudownie! <3
 20 lutego pojechałam z host rodziną do miejscowości w górach, gdzie mieszka moja koordynatorka, było dosyć fajnie, kupiliśmy słynne Julian Pies (Julian - nazwa miasteczka) pozwiedzaliśmy, a później pojechaliśmy do koordynatorki na grilla.









 24 lutego poszłam na PIERWSZĄ AMERYKAŃSKĄ DOMÓWKĘ! z Tarą, Jose, Austin'em, spotkałam tam kilku innych znajomych, m.in Vanessę, z którą chowałam się w łazience, kiedy policja zapukała do drzwi haha, najadłam się strachu, ale pochodzili w koło domu 5 minut i pojechali, a w domu było z 70 osób, i wszyscy tak cicho siedzieli.. śmiesznie było:D następnego dnia niespodziewanie dostałam smsa od Nico, że przyjeżdża do Esco i chce się spotkać, super niespodzianka, bo nie miałam żadnych planów na ten dzień. Spędziliśmy czas chodząć z parku do parku, aż zgubiłam swój telefon, no cóż, zdarza się, tydzień później kupiłam nowy, bo kosztował tylko 10$, więc prawie nic:)
3 marca pojechałam do Temeculi do Eleny, by obejrzeć musical, w którym występowała. Spotkałam się również z Nico i Caitlin, następny dzień również spędziliśmy razem, bo nocowałam u Eleny :)
6 marca pojechałam na wycieczkę z fotografi. Byliśmy w Sea Port Village w San Diego oraz La Jolla Cove. Było śmiesznie, kiedy wkradliśmy się razem z Alexem i Kelvinem do hotelu Mariott, pojechaliśmy windą na ostatnie piętro, by zrobić zdjęcia całego San Diego. Potem prawie wpadliśmy w tarapaty z menadżerką hotelu, ale jakoś się wyplątaliśmy z tej sytuacji haha!















10 marca host babcia Eleny zabrała nas do siebie na weekend, mimo, że mieszka w mojej miejscowości :) Było fajnie, z Eleną posiedziałyśmy w jacuzzi, w sobotę zabrała nas do Safari Parku, bo miała darmowe wejściówki, w niedzielę zakupy w centrum handlowym, ogólnie fajny weekend :) W tygodniu zazwyczaj nic ciekawego się nie dzieje. Szkoła, siłownia, lekcje, i w kółko to samo. W zeszły weekend tj. 24 marca pojechałam do Temeculi, bo host siostra miała tam 2 mecze, ale nie pojechałam tam by je oglądać, tylko mama zabrała mnie do Eleny po meczu bejsbolu Brandona :) śmiesznie było oglądać jak małe dzieci w wieku od 4-6 lat próbowały grać. Próbowały, bo nie miały pojęcia co się dzieje, naprawdę fajny fajnie się to oglądało :D A wczoraj Nico przyjechał do Escondido, więc przyszedł do mnie na trochę, zjedliśmy wielkie lody oreo na spółę, pooglądaliśmy tv, ogólnie spędziliśmy troszkę czasu razem <3
W tym tygodniu zaczyna mi się SPRING BREAK, opuszczę jednak piątek w szkole, bo host mama Eleny zabiera nas do San Diego na "zwiedzanie", (tak serio to raczej będą zakupy), później nocowanie u niej, w sobotę rano jedziemy do Palm Springs promować naszą organizację CHI, Nico też tam będzie (mama Eleny i mama Nico są koordynatorkami od niedawna, potem najprawdopodobniej znów nocowanie i wrócę do domu w niedzielę.. zapowiada się fajny weekend :) (teraz tylko oby jakoś zleciały te dni w szkole, bo nudno :c) W poniedziałek moje 18 urodziny!(szkoda, że nie poświętuję tak jakbym poświętowała w Polsce, ale w wakacje sobię odbiję!) i jedziemy nad może na camping pod namiotami z host rodzicami, rodzeństwem, wujkiem, ciocią, kuzynką i kuzynem. Mam nadzieję, że będzie fajnie mimo, że nie będzie pogody na opalanie, (przydałoby mi się, bo 14 kwietnia PROM!)